2. (ChenLay)

2 Comments

Związek: Chen & Lay
Gatunek: Yaoi



-Dzień dobry. Jak się spało? –mówiąc to pocałował Yixinga w policzek.
-Dobrze, a Tobie? –odpowiedział.
-Mi tak samo. Czemu tak szybko wstałeś? Zawsze śpisz do południa! –zażartował Chen.
-Yym, tak jakoś. –odpowiedział Lay z wyraźnym ukrywaniem czegoś.
-Na pewno wszystko ok? Wiesz, że zawsze możemy porozmawiać?  -zaproponował.
-Na pewno. –uśmiechnął się z swoimi pięknymi dołeczkami.
-Już jesteś ubrany? Brałeś już prysznic? –zadziwił się Chen.
-Tak. Nie mogłem spać, dlatego zrobiłem to wszystko wcześniej. –zakłopotał się Lay.
-Niech Ci będzie, choć to naprawdę trochę dziwne u Ciebie. –mówiąc to wziął do ręki czajnik i zalał kawę. –Przepraszam, że się tak ciągle wtrącam, ale ubrałeś się w bluzę przy prawie 30 stopniach. Chcesz się spalić? –podszedł do Yixinga i swoimi rękami zaczął rozpinać mu bluzę.
-Zostaw! –oburzył się Lay. –Jeżeli będzie mi gorąco to ją ściągnę!
-Przepraszam.. –zakłopotał się Chen. –Nie chciałem Cię wkurzyć.
-Wychodzę. Wrócę, kiedy wrócę. Nie czekaj na mnie. –powiedział oburzony Yixing.
-O co Ci chodzi? Aż tak bardzo Cię wkurzyłem? Bardzo przepraszam jeśli tak, ale proszę nie zostawiaj mnie.. –powiedział cieniutkim i spokojnym głosem Jongdae.
Nie zdążył. Lay wyszedł. Chen usiadł spokojnie na fotelu i nawet nie zauważył jak łza poleciała mu po policzku. –co ja mu zrobiłem?

Czekał spokojnie, aż wróci. Nie dzwonił do niego, ponieważ nie chciał pogarszać sytuacji. Minęły trzy godziny, aż Lay wrócił. Nie przywitał się z Chenem, jedynie pobiegł do ubikacji.

-Lay? –zapytał się przez drzwi, głosem tak cierpliwym i przerażonym jak nigdy. –czy bardzo Cię zraniłem? Przepraszam. Na prawdę nie chciałem.
Czuł się źle. Wiedział, że to musi być jego wina. Yixing wyszedł z ubikacji. Pierwsze co zrobił to przytulił się do Chena. Uśmiechnął się w duchu. -dzięki bogu. -pomyślał.

-Muszę iść na zakupy. Mam iść sam, czy też chcesz? -zapytał się Chen.
-Idź sam. Muszę odpocząć. -odpowiedział.
-No dobrze, to będę za pół godzinki. Do zobaczenia! -uśmiechnął się i wyszedł.

Po dziesięciu minutach był już w sklepie. Zakupił wszystko co potrzebne do przygotowania ulubionego obiadu Yixinga i udał się do domu.

Drzwi były otwarte, jak zwykle zresztą. Lay nigdy ich nie zamykał. *Chen wchodzi do mieszkania i widzi Laya bez koszulki. Pokaleczonego.*

-O mój Boże! - Jongdae patrzy na niego z niedowierzaniem. Cały blady i oniemiały. Jego ręce całe się trzęsą.
 -Co Ty tu robisz?! Chen ja pierdole! -drze się Lay.
Chen zdecydowanym krokiem podchodzi do niego i rzuca:
-Sam to sobie zrobiłeś? Dlaczego?! Lay powiedz mi! -wydziera się z płaczem Jongdae.
-Przepraszam. Po prostu Cię przepraszam. -pada na kolana i bezwładnieje. 
-Nie przepraszaj mnie. Jedynie powiedz mi dlaczego się okaleczasz! -
-....to zaczęło się już od dawna. Mam z tym problemy. Nie umiem tego pokonać. Od zawsze chciałem być dobrym tancerzem, ale nic mi nie wychodziło. Chciałem się poddać, ale nie mogłem..., nie umiałem.
-Ale Ty jesteś dobrym tancerzem! Najlepszym jakiego znam... -zciszył swój głos przy wypowiedzeniu swej kwestii od 'najlepszy'. 
-Nie jestem. Nigdy nie byłem i nie będę. Za każdym razem gdy próbuję nic mi nie wychodzi. Jestem do dupy.
-Proszę Cię przestań tak mówić. Wiesz, że mnie to boli. Bardzo boli. Czy Ty mnie już nie kochasz? Ciągle tylko zwracasz uwagę na taniec. Mieliśmy tyle planów, a Ty się nawet mną nie przejmowałeś. -zasmucił sie Chen.
-Co mam zrobił żebyś uwierzył, że Cię kocham?! 
-Nie wiem.. nie drzyj się po mnie. Może to..
-Ja pierdole, nie rób z siebie dziecka! Jesteś mężczyzną, a nie jakąś dziewczyną. Nie zachowuj się jakbyś miał się za chwilę rozbeczeć! -uderzył go w twarz. Tak po prostu. Po pokoju rozniósł się odgłos mocnego klaśnięcia.
OBOJE STALI ONIEMIALI, JAKBY WRYCI W ZIEMIĘ.
-Przepraszam, że jestem jaki jestem! -Chen mówiąc to, pobiegł cały rozpłakany do pokoju zatrzaskując drzwi.

Z PERSPEKTYWY CHENA:
-Jeżeli nie akceptuje mnie prawdziwego, to może zaakceptuje kogoś innego. Lepszego..
 Nadal nie mogę w to uwierzyć. On mnie uderzył. Ja naprawdę myślałem, że on mnie kocha. 
 Zmienił się. Czy to była moja wina? Zazwyczaj, gdy się wkurzał tylko po mnie krzyczał. Nigdy mnie nie bił, nigdy. Kiedyś był czuły. Teraz już nawet unika mojego dotyku. Znudziłem się mu. Wiedziałem, że tak będzie. Jestem tylko nudnym Koreańczykiem.
Nudnym, nudnym, nudnym.

Z PERSPEKTYWY LAYA:
Minęło już sporo czasu. On nadal nie wychodzi. Boże, co ja narobiłem. Dlaczego go uderzyłem? Jestem śmieciem. Najgorsze jest to, że nie umiem przeprosić. Nie umiem nawet bez niego żyć. Bez jego wesołego głosu. On zawsze był przy mnie. Zawsze. Chciał dobrze, a ja tylko wszystko zepsułem.
Gdy wyjdzie, o ile w ogóle to zrobi od razu go przeproszę. Teraz już naprawdę. Zdaję sobie sprawę, że na pewno nie będzie chciał patrzeć na moją brzydką, tyrańską twarz.
Tęsknię za nim, tęsknie..

Yixing całą noc spędził na podłodze, pod drzwiami od pokoju, w którym znajdował się Jongdae.
Było mu zimno, ale nie przejmował się tym. Zasnął. Nagle klamka się poruszyła i zza nich wyszedł Chen.
Nie wystraszył się Laya, jedynie popatrzył na niego z kocimi oczami.
 Wziął go do rąk i zaniósł do łóżka. Był o wiele cięższy, ponieważ ich wzrost się różnił, ale to nie było problemem dla niższego. Pocałował go w czoło i zgasił małą lampkę usadzoną na szafce. 
-I tak Cię kocham, Yixing..

Ranek.

-Co ja tu robię? O mój boże, Chen! Gdzie jesteś! -zaniepokoił się Lay. -to nasze wspólne łóżko! Dlaczego Cię tu nie ma.. -zaczął płakać, cicho. Przypomniało mu się co zrobił. Czuł się winny.
Nagle zobaczył słodko śpiącego Chena w kuleczce na małym twardym fotelu. Był otulony jedynie w koc. Na policzkach miał zaschłe łzy oraz wielkiego krwawego sinika.
Serce podskoczyło mu do gardła. To moja ręka tego dokonała....?

Chen otworzył oczy. Na widok Laya tylko się uśmiechnął. I powiedział jak zawsze rano:
-Dzień dobry! Jak się spało?
-Chen, nie! Przestań, proszę! Nie możesz być wciąż taki miły! Ja jestem tyranem, demonem, wszystkim co złe! Uderzyłem Cię, rozumiesz?! Uderzyłem...-załamał się i usiadł na krześle chowając twarz w dłoniach. -Przepraszam. Ja Cię kocham. 
-Wybaczam Ci. Zbyt bardzo Cię kocham. Nigdy nie przestanę. Bez Ciebie... jest mi pusto. Ty jako jedyny mnie rozumiesz. A, ten siniak... zasłużyłem sobie. To nie była Twoja wina, jedynie moja. -Chen podszedł do Laya i wziął mu dłonie z twarzy. Przez dłuższy czas patrzył mu się w oczy. Otarł łzy palcem.
Yixing zbliżył się do niego i zaczął delikatnie całować. Kąciki ich ust lekko się muskały.
Nie chciał go znów zranić. Chciał, żeby już zawsze było tak jak teraz. 
Na koniec oboje się do siebie wtulili i zasnęli. Łzy ponownie leciały z ich oczu. Tym razem ze szczęścia, naprawdę.








You may also like

2 komentarze:

  1. Wszystko fajnie. UB Chen i bias Lay w jednym to miazga. Jednak jest masa błędów. Źle sformuowane zdania. Popraw je. " Wziął go na ręce " A nie " do rąk " To nie hejt, tylko pomóc. :)

    OdpowiedzUsuń