ZwiÄ…zek: Xiumin, Luhan & Sehun.
Gatunek: yaoi
Część: 2
 *wszystko jest z perspektywy Xiumina.

 -Ej, ja idÄ™ na razie do Sehuna. Zobaczymy siÄ™ później. Hej. -cmoknÄ…Å‚ mnie w policzek i poszedÅ‚. Miejsce, które dotknÄ…Å‚ swoimi ustami, zaczęło pÅ‚onąć. Aaa! Luhan mnie pocaÅ‚owaÅ‚! Tak po prostu, jakie to piÄ™kne! 
 Hmm, ciekawi mnie co oni robiÄ… gdy nie jesteÅ›my razem. ChÄ™tnie bym ich poÅ›ledziÅ‚, ale wyszedÅ‚bym wtedy za podglÄ…dacza. Nie chciaÅ‚bym tego.
Godzinę po, poszedłem w stronę toalety, chcąc przemyć ręce. Przekręciłem klamkę. W drzwiach stanął Sehun.
-Minseok! Wchodź. -zÅ‚apaÅ‚ mnie za taliÄ™. CzuÅ‚em siÄ™ zdezorientowany. 
-Nie miałeś się przypadkiem spotkać z Luhanem? -spytałem zdziwiony.
-Już po spotkaniu. -odpowiedział, poprawiając włosy przed lustrem.
-Aaa... i co.. robiliście? -chciałem przerwać niezręczną ciszę.
-Eh, Minseok. Kotku, nie musisz siÄ™ o to martwić. NaprawdÄ™. -posÅ‚aÅ‚ mi uÅ›miech. 
-Jaki kotku? -pomyÅ›laÅ‚em sam w sobie. 
-Ej, Sehun. Ja wiem, że nie powinienem siÄ™ o to pytać, ale o co Wam chodzi? -nieco siÄ™ zdenerwowaÅ‚em. -naprawdÄ™ Was nie rozumiem! Najpierw Lulu, teraz Ty. Czy Wy robicie ze mnie jakÄ…Å› mÄ™skÄ… dziwkÄ™? 
-Niee. ZwariowaÅ‚eÅ›? Po prostu CiÄ™ kochamy. -pogÅ‚askaÅ‚ mnie po gÅ‚owie. PopatrzyÅ‚em na niego z zapytaniem. On siÄ™ tylko zaÅ›miaÅ‚. 
-Do zobaczenia!
 StanÄ…Å‚em zdezorientowany i gapiÅ‚em siÄ™ w drzwi. -co do cholery? -pomyÅ›laÅ‚em, po czym poprawiÅ‚em wÅ‚osy przed lustrem.
Przechodząc obok stołówki szkolnej zobaczyłem jak Luhan kręci się wokół jakiegoś mężczyzny.
Schowałem się za ścianą i próbowałem zobaczyć chociaż kawałek tej całej sytuacji.
-Misiu.. -mężczyzna mruczał mu do ucha. W Minseoku zaczęło się szczerze gotować.
-dlaczego się do mnie nie odzywałeś? -spojrzał w jego ciemne oczy.
-przepraszam, ale byłem zajęty. -posmutniał.
-stało się coś? Czuję jakbyś już mnie nie kochał. -lekko się od niego oddalił.
-nie wygaduj głupot. Oczywiście, że Cię kocham! Po prostu Sehun i ja -przerwał.
-znów ten Sehun?! Jeszcze mi powiedz, że wciąż z nim kręcisz. -na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas.
-to nie jest tak jak myślisz, zresztą, Ty zawsze myślisz inaczej. -spojrzał w bok ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
-w jakim sensie? To że nie lubię jak podrywają Cię inni, robi ze mnie podłego zazdrośnika? Spójrz na to z tej strony, że ja w przeciwieństwie do Ciebie, nigdy nie flirtowałem z nikim innym. -uniósł delikatnie palcami jego podbródek. -ponieważ Cię kocham, a takie coś.. nie ma sensu. -wycofał się i odszedł.
-ale...-Luhan stanął jak wryty, a z jego oczu popłynęło kilka łez.

Nie wiedziałem jak się zachować. Z jednej strony było mi go żal, nawet bardzo, ale z drugiej jak on nas wszystkich potraktował? Najpierw dawał mi jakieś złudne nadzieje, a potem co? Mizia się z Sehunem, zdradzając przy tym swojego chłopaka.
Luhan gdzieÅ› pobiegÅ‚. Nie interesowaÅ‚o mnie zbytnio gdzie. ZÅ‚ość przepeÅ‚niaÅ‚a caÅ‚e moje ciaÅ‚o. PostanowiÅ‚em, że poszukam Sehuna i wszystko mu opowiem. 
To nie było takie trudne, gdyż zobaczyłem Sehuna tuż przy klasie. Pewnym krokiem do niego podszedłem. -Sehun. -musimy pogadać. -szarpnąłem go za nadgarstek. -ale nie tutaj.
-okej, okej, co siÄ™ tak szarpiesz. -zachichotaÅ‚. 
Usiedliśmy na ławce w szatni, nie widziałem żadnych ludzi, więc miejsce wydawało się być dosyć prywatnym pomieszczeniem w tym momencie.
-No mów, o co chodzi. -Sehun spojrzaÅ‚ na mnie tym swoim kochajÄ…cym, ale zarazem gÅ‚upkowatym spojrzeniem. 
-wiedziałeś o tym, że Luhan ma chłopaka? -zacząłem nie owijając w bawełnę.
Sehun wzdychnÄ…Å‚, a jego mina straciÅ‚a radość. 
-wiem o tym. I co w związku z tym? -spojrzał na mnie pytająco.
-jak to co? Przecież Wy.. -nie dokończył, bo Sehun wtrącił mu się w zdanie.
-co my? Å»adnego my nie byÅ‚o i nie bÄ™dzie. JesteÅ›my tylko przyjaciółmi i tak pozostanie. 
-nie rozumiem? -wpatrywałem się w niego próbując choć trochę zrozumieć.
-czego tu nie rozumieć? -odpowiedział tym samym.
-no to.. -próbowałem zacząć od początku. -gdy przyszedłem do tej szkoły, Luhan był pierwszym, który okazał mi jakąkolwiek sympatię i ogólnie był dla mnie miły. W pewnym momencie nawet poczułem, że mógłbym się jemu podobać, ale po tym zobaczyłem Ciebie i jego, jak się obściskiwaliście. To już było dla mnie niezrozumiałe, a wyobraź sobie, jak się musiałem poczuć, gdy zobaczyłem go z jeszcze innym facetem? O co tutaj do cholery chodzi? Czemu on zachowuje się jak męska dziwka? -zdenerwowałem się i wiedziałem, że trochę przesadziłem.
-nie waż siÄ™ go tak nazywać! -wydarÅ‚ siÄ™ po mnie, a ja zalaÅ‚em siÄ™ purpurÄ…. 
-przepraszam, ja.. -próbowałem cokolwiek powiedzieć.
Sehun ponownie westchnÄ…Å‚ i spojrzaÅ‚ na mnie. -on po prostu już taki jest, musisz siÄ™ do tego przyzwyczaić. Po Å›mierci jego rodziców zauważyÅ‚em, że do wszystkich siÄ™ tak kleiÅ‚. Raz, spytaÅ‚em go, czemu wÅ‚aÅ›ciwie tak siÄ™ zachowuje, ponieważ mi też nie dawaÅ‚o to spokoju. Na co ten tylko wzruszyÅ‚ ramionami. DÅ‚ugo siÄ™ ze sobÄ… przyjaźnimy, wiÄ™c naprawdÄ™ niepokoiÅ‚o mnie to wszystko. PoszedÅ‚em do niego pewnego wieczoru do domu, aby wszystko mi opowiedziaÅ‚. PotrzebowaÅ‚ wtedy najwiÄ™kszego wsparcia, wiÄ™c myÅ›lÄ™, że dobrze zrobiÅ‚em. OtworzyÅ‚ mi drzwi peÅ‚ny nadziei i wtuliÅ‚ siÄ™ we mnie. Minseok, nawet nie wiesz ile miaÅ‚em wtedy pytaÅ„ w gÅ‚owie. Nigdy przedtem nie używaliÅ›my takiej formy okazywania uczuć, wiÄ™c czuÅ‚em siÄ™ nieco dziwnie i niekomfortowo, ale później siÄ™ przyzwyczaiÅ‚em. WiedziaÅ‚em, że Lulu po tym wszystkim jest samotny, no i po prostu potrzebuje miÅ‚oÅ›ci. OpowiedziaÅ‚ mi wtedy coÅ› ważnego. Nie wiem czy mogÄ™ o tym mówić, ale myÅ›lÄ™, że tak czy siak, kiedyÅ› sam by Ci o tym opowiedziaÅ‚. -odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ i kontynuowaÅ‚. -tylko teraz siÄ™ nie obraź, ani nic, przysiÄ™gnij mi to. 
-przysięgam. -poczułem, że muszę to powiedzieć, ponieważ zrobiło mi się żal Luhana.
-Lulu kocha tylko jedną osobę, tak na poważnie. Swojego chłopaka, tego, którego widziałeś dzisiaj na korytarzu. To on pomógł mu wyjść z depresji po tej śmierci i to on okazał mu najwięcej ciepła, gdy tego potrzebował. Ja, Ty i inne osoby, z którymi Lu się przytula, cmoka w policzki i sprawia komplementy są po prostu dla niego ważne, tak jak członkowie rodziny. On zawsze miał ogromne serce i wrażliwość na innych, więc zapełnij sobie pustkę w sercu nami. Od tego czasu, takie jak Ty to określiłeś "obściskiwanie się" jest dla nas normalnym okazem rodzinnej miłości i bezpieczeństwa. Ja wiem, że to wszystko może brzmieć dla Ciebie dwuznacznie, ale wiedz, że go jest bardzo łatwo zranić i gdybyśmy go zostawili, to byłby sam jak palec. Z tego wszystkiego znów popadłby w depresję i wszystko zaczęłoby się od nowa. Mam nadzieje, że nie jesteś na niego wściekły. -skończył.
Uczucie smutku, zdziwienia i niezrÄ™cznoÅ›ci wymieszaÅ‚o mi siÄ™ w caÅ‚ym moim ciele. Czyli jednak Luhan nigdy mnie nie kochaÅ‚, a staÅ‚em siÄ™ dla niego tylko, jak to Sehun nazwaÅ‚ 'czÅ‚onkiem rodziny'. 
-to skoro tak.. muszę Ci coś powiedzieć. -oznajmiłem.
-co? -ciągle się we mnie wpatrywał.
-ten jego chłopak, właśnie z nim zerwał. -powiedziałem cicho.
-co?! Jak to?! Powiedz mi wszystko co wiesz, ale szybko! -zaczął panikować, a ja starałem się przypomnieć wszytko co widziałem na korytarzu.
-pokłócili się, z tego co pamiętam, o Ciebie. Ten jego chłopak mówił coś o tym, że Luhan ciągle spędza czas z Tobą, a jego już nie kocha. -zacząłem bawić się suwakiem od plecaka.
-widziałeś, gdzie po tym wszystkim poszedł Lulu? -dopytywał zdenerwowany.
-nie do koÅ„ca. ByÅ‚em zbyt zÅ‚y, żeby w ogóle na niego spojrzeć. PoszedÅ‚em wtedy szukać Ciebie. 
-cholera.. -syknął. -chodź, musimy go znaleźć! -wybiegł, ciągnąć mnie za rękę.
Po jakichś dziesięciu minutach ujrzałem go. Siedział przy oknie, patrząc się na coś. -może zostaw nas samych, co? -powiedziałem do Sehuna, któremu wyraźnie ulżyło, gdy zobaczył, że jemu przyjacielowi nic nie jest. Mi w sumie też.
-okej, ale jeśli coś się wydarzy, to od razu mnie wołaj. -odwrócił się i poszedł w dół po schodach.
-Luhan? -powiedziaÅ‚em cicho, jak najmilszym gÅ‚osem potrafiÅ‚em.  
Chłopak automatycznie się odwrócił w moim kierunku. Widziałem, jak po jego bladych policzkach spływają łzy. Jego oczy były całe czerwone. Wytarł nos, po czym się ledwo uśmiechnął.
-tak, Minseok? -powiedział ciepłym głosem, jak zawsze. -stało się coś?
-mi nie.., ale widziaÅ‚em, co siÄ™ staÅ‚o dzisiaj na przerwie. -podszedÅ‚em do niego i usiadÅ‚em obok. 
Luhan spojrzał na mnie, jakby się czegoś obawiał. Rozszerzył oczy, a nich ponownie spłynęło kilka sporych łez. Pogłaskałem go po ręce.
-eej.., Lulu, nie płacz. Wszystko się ułoży. Musisz po prostu z nim porozmawiać. -uśmiechnąłem się do niego, aby trochę złagodzić całą tę sytuację, ale wiedziałem, że to nic nie daje.
-Ty niczego nie rozumiesz. -powiedział łamiącym się głosem. -to była nasza pierwsza kłótnia od.. -urwał, jakby nie chciał tego mówić.
-od śmierci Twoich rodziców, tak? -dokończyłem za niego. Wlepił we mnie swoje duże oczy, jakby pytając skąd o tym wszystkim wiem.
-Sehun mi powiedziaÅ‚. -wyprzedziÅ‚em jego pytanie. 
-aa.. czy on już też wie, o tym co zaszło? -spoglądał na mnie.
-wie, dlatego mi o tym opowiedział. Myślę, że musisz poszukać swojego chłopaka i z nim szczerze porozmawiać. Przecież nie możecie tak po prostu ze sobą zerwać. To nie miałoby taktu. -ciągnąłem spokojnym, ale stanowczym głosem. -wiem, ile on dla Ciebie znaczy.
-wszystko już jest stracone. On się do mnie nie odezwie. -ponownie zalał się łzami.
-a gdybym ja z nim porozmawiał? -zadałem pytanie.
-co Ty.. jeszcze bardziej by siÄ™ zdenerwowaÅ‚ i uznaÅ‚ mnie za totalnÄ… dziwkÄ™. 
-Luhan, poczekaj tutaj, dobrze? -upewniłem się, czy na pewno nigdzie nie pójdzie. Wpadł mi do głowy świetny pomysł.
-dobrze, i tak nie mam czego robić. Już nigdy nie będę miał.
Wywróciłem oczami i poszedłem poszukać jego chłopaka. Nie wiedziałem o nim niczego, więc znalezienie go było dosyć kiepskim pomysłem, ale pamiętałem jak wygląda, więc jakaś mała iskierka nadziei wciąż we mnie świeciła. Wszedłem do pierwszej klasy z brzegu. Rozejrzałem się po wszystkich twarzach, ale nie widziałem go. Przeprosiłem i wyszedłem. Kolejna klasa wciąż nic, i tak pięć razy z rzędu. W końcu znalazłem go. Siedział w klasie 360 samotnie pod oknem. Jego twarz była przepełniona totalnym smutkiem.
-Czy w czymÅ› mogÄ™ pomóc? -z zamyÅ›lenia oderwaÅ‚ mnie gÅ‚os nauczycielki. 
-yy.. tak. Pani.. yy.. Hwayoung prosiła tego chłopaka -wskazałem na niego palcem -aby do niej przyszedł, chce coś z nim obgadać. To pilne.
Postacie: Chanyeol, Luhan, Jaebum, Kuhn, Bitto, Wooshin, Seungtae, Sunyoul. (reszta w kolejnych częściach.
Gatunek: thriller, yaoi
Część: 1


- Czemu siÄ™ nie odzywasz? - wyskoczyÅ‚o mu okienko czatu. Widok ten sprawiÅ‚, że poczuÅ‚ siÄ™ beznadziejnie. Za każdym razem, gdy podjÄ…Å‚ siÄ™ próby odpisania, zmazywaÅ‚ caÅ‚Ä… wiadomość. Nie miaÅ‚ ochoty z nikim teraz pisać, już na pewno nie z osobami ze szkoÅ‚.. starej szkoÅ‚y. WiedziaÅ‚, że już nic nie bÄ™dzie wyglÄ…dać tak samo. Samotność dopadaÅ‚a go coraz gÅ‚Ä™biej, dajÄ…c po sobie spore znaki, a to dopiero pierwszy tydzieÅ„. PrzywyknÄ…Å‚ do życia ze sporÄ… grupÄ… znajomych, a teraz siedziaÅ‚ i czekaÅ‚ jakby na wyrok. Rodzice stwierdzili, że specjalna szkoÅ‚a z internatem bÄ™dzie dla niego najlepszym wyjÅ›ciem. SÅ‚abe oceny, ale wrodzona inteligencja - tak uważajÄ… jego nauczyciele oraz psycholog szkolny. SzkoÅ‚Ä™ tÄ™ wymyÅ›liÅ‚ dyrektor z tej starszej szkoÅ‚y. WszedÅ‚ na jednÄ… z lekcji i poprosiÅ‚ go do swojego gabinetu. ByÅ‚ mocno zdziwiony, ponieważ nigdy nie sÄ…dziÅ‚, że zostanie w tak brutalny sposób wydalony, przeniesiony? ObawiaÅ‚ siÄ™ tego co siÄ™ wydarzy. NaprawdÄ™ nie chciaÅ‚ opuszczać domu, miasta oraz szkoÅ‚y, ale nie miaÅ‚ innego wyjÅ›cia. ZostaÅ‚y mu jedynie 2 godziny. 

- Gotowy do wyjazdu? 
- do pokoju weszła jego mama. Zaczęła ogarniać pokój, gdyż wyglądał jak po gigantycznej fali tsunami. - wyłącz wreszcie ten komputer i schodź na dół. Czekamy wszyscy na Ciebie.
Chanyeol nie odpowiedziaÅ‚. GapiÅ‚ siÄ™ zaciekle w jeden punkt na Å›cianie. W nicość. 
Wreszcie podniósÅ‚ siÄ™ i wzdychnÄ…Å‚. Ze zmÄ™czenia, smutku, zÅ‚oÅ›ci oraz tego, że nie miaÅ‚ innego wyjÅ›cia. Sam nie wiedziaÅ‚, czego tak siÄ™ obawiaÅ‚. Nowe otoczenie czasem staje siÄ™ dobrym wyjÅ›ciem, ale po zmieniać caÅ‚e swoje dotychczasowe życie i jakby naradzać siÄ™ na nowo? To wszystko nie miaÅ‚o sensu. 
Wziął walizki do rąk i wyszedł z pokoju. Schodząc ze schodów ciągnął walizki jakby nie miał kompletnie siły w rękach i chęci do życia.
- ChcieliÅ›cie, wiÄ™c jestem. - rzuciÅ‚ torbami na ziemiÄ™ i spojrzaÅ‚ oziÄ™ble na rodziców. - dziÄ™ki za to, że mnie nie kochacie. - dodaÅ‚. WiedziaÅ‚, że to co powiedziaÅ‚ byÅ‚o totalnie dziecinne i gÅ‚upie, ale nic mÄ…drzejszego nie nasunęło mu siÄ™ na jÄ™zyk. 
- Nie mów tak, wiesz, że tak nie jest. Razem z tatÄ… chcemy jedynie Twojego dobra. - poÅ‚ożyÅ‚a dÅ‚oÅ„ na jego ramiÄ™, ale ten jÄ… zdjÄ…Å‚. 
Ojciec z natury mało się odzywał. Chanyeolowi zawsze wydawało się, że on po prostu nie lubił przebywać w jego otoczeniu. W otoczeniu jego własnego syna.
- Nie pieprz bzdur. Jesteś już prawie dorosły, a zachowujesz się jak gówniarz. - posłał mu chłodne spojrzenie.
- to skoro "jestem już prawie dorosÅ‚y", mógÅ‚bym sam zadecydować o swoim życiu? - syknÄ…Å‚ oschle. 
- Ty znów o tym samym. Nie ma mowy, póki Cię utrzymujemy musisz stosować się do naszych warunków! - prawie wykrzyczał te słowa, krztusząc się,
- nie drzyj siÄ™ tak po nim. - uspokajaÅ‚a go żona. - mam nadziejÄ™, że w nowej szkole siÄ™ czegoÅ› nauczy. - rodzice spojrzeli na siebie jednoznacznie, peÅ‚nymi smutku oczami. 
Chanyeol nie wiedziaÅ‚ jak to odebrać. Nie zrozumiaÅ‚ co miaÅ‚o oznaczać ich zachowanie, ale siÄ™ nie odezwaÅ‚. ByÅ‚ zbyt bardzo przejÄ™ty swojÄ… przyszÅ‚oÅ›ciÄ…. Czy można kogoÅ›, komu bÄ™dzie mógÅ‚ zwierzać siÄ™ i wzajemnie? MiaÅ‚ bardzo dużo pytaÅ„ w gÅ‚owie, o wiele za dużo. 

Po godzinie dotarli na miejsce. Budynek był przeogromny, z setkami okien i dużym ogrodem.
- co ja tu robię? - pomyślał. Nie mógł ukryć podziwu, jak i zdziwienia.
- No nic.. to pora na nas. - mama spojrzaÅ‚a mu prosto w oczy. - nie wiem kiedy siÄ™ zobaczymy, mam nadzieje, że wkrótce. - nie wytrzymaÅ‚a i podbiegÅ‚a, aby go uÅ›cisnąć. 
Chanyeol odwzajemniÅ‚ uÅ›cisk i daÅ‚ znak rÄ™kÄ…, aby jego tata siÄ™ do nich przyÅ‚Ä…czyÅ‚. Ojciec gÅ‚Ä™boko westchnÄ…Å‚, jednak ulegÅ‚ pokusie i poklepaÅ‚ syna po plecach. 
Już wycofywali się z powrotem do auta, gdy zatrzymał ich głos Chanyeola.
-Trzymajcie się. - uśmiechnął się do nich, ale tak naprawdę szczerze. Pierwszy raz od kilku dni.
Jeszcze na chwile stanÄ…Å‚ i patrzyÅ‚ jak odjeżdżajÄ…, zanim nie zniknÄ™li w mgle. 

Wziął bagaże do dłoni i rozejrzał się. - zgaduje, że tędy powinienem pójść. - pomyślał.
Wszedł w głąb ogromnego ogrodu. Był przepiękny. Pełno drzew wiśni i ławek. Można powiedzieć, że różowe liście zajmowały całe wyznaczone miejsce. Poczuł jak nogi mu się uginają, chciał tu zostać dłużej. Po kilku minutach ocknął się i poszedł dalej. W końcu przedarł się przez obiekt, który sprawiał, że czuł się szczęśliwy wewnątrz i doszedł do drzwi frontowych. Na zewnątrz nie było nikogo, jakby już trwały lekcje. Możliwe, że uczniowie dopiero się przygotowują do lekcji w swoich pokojach albo są zbyt poukładani i w szkole słowem się nie odezwą.
Pchnął szklane drzwi i wszedł do środka. Ujrzał barierkę, która blokowała przejście na korytarz. Zaczął ją pchać, ale ta nie ruszała. - co jest?! - złościł się.
- Przepraszam, co Ty robisz? - spojrzał na niego mężczyzna ubrany w czarny żakiet. Na jego twarzy widniały stare zmarszczki i trud życia.
- nic.. ja tyl..ko..  - zawstydziÅ‚ siÄ™ swoim zachowaniem i skuliÅ‚ gÅ‚owÄ™. ZauważyÅ‚, że mężczyzna, którego ujrzaÅ‚ byÅ‚ odpowiedzialny za otwieranie bramki, aby żaden przypadkowy czÅ‚owiek nie mógÅ‚ wejść.
- wchodź. - skinął mu głową.
Chanyeol nie oglądał się za siebie i czmychnął do środka. Zobaczył całkiem sporo uczniów, wszyscy płci męskiej. Wszyscy z chłodnym wyrazem twarzy, posępni, niektórzy niscy, wysocy, umięśnieni. Zauważył, że mieli na sobie mundurki, lecz inne niż wszędzie indziej. - ciemne żakiety, na których odwrocie widniał jakiś znak, pod spodem albo biała koszula albo czarna obcisła bluzka i bojowe spodnie. Mimo tak dziwacznego ubioru, wydawali się porządni, a cała szkoła wyglądała na dobrze zorganizowaną. Postanowił do kogoś podejść, aby ten pomógł mu nieco ogarnąć nową szkołę.
Pierwszą osobą, którą ujrzał był wysoki chłopak, czarne włosy do góry i twarz bez jakiegoś konkretnego wyrazu.
- Ej. - zapukał mu od tyłu w ramię. - chłopak automatycznie się odwrócił i spojrzał wlepiając ślepia w Chanyeola. Poczuł, jakby nieznajomy zaraz miał się na niego rzucić ze wściekłością, dlatego cofnął się o krok.
- czego?! - zasyczał mu prosto w twarz.
- przepraszam, jeśli Cię uraziłem.. chciałem tylko - brutalnie mu przerwano.
- kim Ty w ogóle jesteś? Znamy się? - posłał mu podejrzliwe spojrzenie.
- jestem tutaj nowy. - poprawił bluzę.
-aa, no i wszystko jasne. - cwaniacko się zaśmiał. - słuchaj, młody. Jeszcze raz wejdziesz mi w drogę, a Twoje życie zakończy się na tym etapie. - spojrzał mu w oczy. - ma się rozumieć?
- ta. - wycofał się. Poczuł jak zaczął ogarniać go smutek. Radość, która przeszyła jego ciało po przejściu przez ogród nagle wyparowała. Nie wiedział, że tak trudno teraz o znajomego.
Zobaczył, że ktoś mu się przygląda z odległości kilku metrów. Podniósł głowę i ujrzał tam chłopaka o drobnej budowie, z blond włosami. Wydawał się być inteligenty. Postanowił, że oleje tę całą sytuację i na własną rękę poszuka gabinetu dyrektora. Ruszył na przeciwko siebie, gdy blondo-włosy chłopak zatrzymał go swoją ręką.
- Nie przejmuj się nim. - spojrzał na niego porozumiewawczo. - on naprawdę nie jest taki zły, tylko tak się zgrywa przed nowymi. - posłał mu uśmiech.
- nawet nie zamierzałem. - ziewnął.
- wiesz już do której grupy Cię przydzielono? - zadał mu pytanie, nie spuszczając z niego wzroku.
- nie wiem, dopiero co przyszedłem. - Chanyeol patrzył się ciągle przed siebie. - mógłbyś mi powiedzieć, gdzie znajduje się gabinet dyrektora, czy coś w tym rodzaju?
- chętnie bym Cię zaprowadził, ale tu nie ma dyrektora. - powiedział spokojnym głosem.
- nie ma? - nie ukrywał zdziwienia.
- jest Kuhn. To on się tym wszystkim zajmuje. Pomagają mu jeszcze Changhyeon i Seungtae. - powiedział jakby znudzony.
Na twarzy chłopaka wymalował się jeden wielki znak zapytania. O kim on mówił i czemu w tej szkole nie było dyrektora?
- mów mi Luhan. - podał mu dłoń, aby ją uścisnąć.
- Chanyeol. - odwzajemnił gest. - w takim razie, gdzie mogę udać się do swojego pokoju? - zmienił temat.
- zależy gdzie Cię przydzielą. Możesz trafić do Wilków, Rekinów lub Jeleni.Wszystko zależy od Twoich sprawności. Żeby trafić do Wilków musisz być szybki i inteligenty, do Rekinów potrzebujesz mieć dużo siły, a żeby trafić do Jeleni trzeba być spokojnym i mieć dobrze poukładane w łepetynach. - popukał się po głowie, aby zaznaczyć siłę jego wypowiedzi.
- nie rozumiem.. myślałem, że to normalna szkoła. O co chodzi z tymi przydziałami? - dopytywał się.
- to Ty jeszcze o niczym nie wiesz? - nagle twarz Luhana przybrała kamienny wyraz.
- a o czym miałbym wiedzieć? - spojrzał na niego nie rozumiejąc.
- idziemy. - pociągnął go za rękę.
Chanyeol w ostatniej chwili podniósł swoje bagaże z ziemi i dogonił szybkiego kroku swojego nowego znajomego.
Po jakiejś minucie blondyn zatrzymał się przy białych drzwiach.
- Słuchaj. Wejdziemy tam razem i póki nie pozwolą Ci mówić, nie odzywaj się. - na ogół uśmiechnięta twarz chłopaka zmieniła się w poważną. Chanyeol przytaknął posłusznie. Nie wiedział, co go czeka. Bał się tego, co powiedział mu Luhan. Brak dyrektora, jakieś przydziały. O co do cholery w tym wszystkim chodziło?

ZwiÄ…zek: XiuYeol
Gatunek: yaoi
Część: 2

-Xiumin... nie wiedziaÅ‚em, że przyjdziesz. -powiedziaÅ‚ przestraszonym oraz cichym gÅ‚osem. 
Zza jego pleców wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ wysoki chÅ‚opak z czarnÄ… grzywkÄ…. SpojrzaÅ‚ na goÅ›cia, po czym na Chanyeola. 
- Wy się znacie? - przybrał zaniepokojoną, jak i zmartwioną minę. - Yeol, o co chodzi?
-o nic, kochanie, idź do pokoju, dobrze? Muszę z nim porozmawiać. - Park schylił się i pocałował chłopaka w policzek. Ten skinął głową i zamknął za sobą drzwi prowadzące do jakiegoś pokoju.
Minseok posmutniał. Wbił wzrok w podłogę i zaczął bawić się butem.
-Dawno się nie widzieliśmy.. -Yeol odezwał się pierwszy.
-taa.. z tego co widzę, to i tak nic tu po mnie. -już chciał się wycofać, gdyby nie szybka interwencja wyższego. Złapał go za nadgarstek i zaciągnął z powrotem do mieszkania.
-Czego chcesz?! Po co w ogóle mnie szukałeś, jeśli teraz wyjeżdżasz z jakimś chłopakiem i.. i.. -zemocjonowany wydarzeniami popłakał się. Otarł łzy dłonią i zmarszczył czoło.
-błagam Cię, nie rób mi tego i nie płacz. - przetarł mu opuszkiem palca ostatnią spływającą łzę. -porozmawiamy gdzie indziej. Wziął klucze do domu i pociągnął Minseoka ze sobą.
-Gdzie idziemy? -spytał Xiu.
-do kawiarni, coś Ci przeszkadza? -szedł szybkim krokiem, nie spoglądając ani razu na towarzyszącego.
Ten nie odpowiedział, lecz tylko wzdychnął.
Po ok. 10 minutach dotarli do celu. Chanyeol, jak na dżentelmena przystało, otworzył drzwi i wpuścił go do środka.
-Zajmij nam miejsce, lecz takie, gdzie jest dosyć mało ludzi, proszę. -wydał polecenie.
Minseok zrezygnowany pokiwał głową. Wybrał dosyć przyjemny kąt przy włączonej świeczce.
Uśmiechnął się na jej widok, cóż, trzeba przyznać, że na widok ładnych rzeczy mimowolnie polepszał mu się humor.
Chanyeol zamówił dwie herbaty. Nawet nie musiał pytać się o smak, który Minseok lubi, ponieważ po tylu spędzonych chwilach, trudno byłoby mu zapomnieć.
-Oh, już jesteś. - stwierdził bezinteresownie.
-tak i.. musimy szczerze porozmawiać. - usiadÅ‚ na przeciwko niego i spojrzaÅ‚ mu gÅ‚Ä™boko w wielkie brÄ…zowe oczy. 
-dlaczego mnie szukałeś? - spytał obojętnie.
-dlaczego ciągle zadajesz tak denne pytania? Czy muszę mieć jakiś powód, żeby spotkać się z byłym chłopakiem? W końcu łączyło nas tak wiele...
-no właśnie, łączyło. Kiedyś, w przeszłości. Po jakiego.. eh, to kontynuować. Między nami już nic nie ma i nigdy nie będzie. -oznajmił patrząc mu w czarne oczy.
-a teraz masz kogoś? -Yeol odważył się zadać dosyć prywatne pytanie.
-nie powinno Cię to interesować..
-kocham Cię. -oboje podnieśli wzrok znad filiżanek.
Zapadła chwilowa cisza, po czym Minseok wyraźnie się zirytował.
-Chanyeol, czy Ty siebie do cholery w ogóle słyszysz? Masz chłopaka, ładne mieszkanie, pracę, wszystko. Ja nic z tych rzeczy, tylko się marnuję, przez Ciebie! Mogliśmy żyć razem, ale nie, Ty wszystko musiałeś spieprzyć. Teraz wyjeżdżasz mi z takimi tekstami, żebym co?! Znów Cię pokochał i żylibyśmy razem jak w bajce? Myślałem, że masz rozum, ale najwyraźniej się myliłem. A ten Twój chłopak, to co ma znaczyć? Rozumiem, że masz go tylko po to, żeby mieć zajęcie, gdy Ci się nudzi.
-obrażasz mnie w tym momencie. Kocham go.., ale tak samo Ciebie. Nie zależy Ci już na mnie?
-zależy, ale co to zmieni? To nie ja Cię zostawiłem, a wręcz przeciwnie.. po tym, gdy powiedziałem Ci, że chciałbym zaadoptować dziecko. -Minseok skierował się w stronę wyjścia.
-a gdybym tak wszystko nadrobił? Czy znów bylibyśmy szczęśliwi razem?
-nie wiem. -wzdychnął. -porozmawiajmy, gdy już się ogarniesz i... powiesz o wszystkim swojemu chłopakowi. -poszedł do niego jeszcze na chwilę, aby dodać -ale błagam Cię, nie zrań go, wydaje się być miłym chłopakiem, nie chcę, żeby go to tak bolało, jak mnie.

Wrócił do domu, drzwi zamknął z trzaskiem. Opadł bezsilnie na ziemię głęboko oddychając. Usłyszał dźwięk smsa. -co znów?! -ciężko podniósł rękę, aby go dosięgnąć.

"od nieznajomy:
Wszystko zaÅ‚atwione, Minseok." 

*
Naprawdę przepraszam za krótką część, jak i opóźnienie, po prostu brakuje mi słów, aby opisać to wszystko co mam w głowie oraz mam mało czasu, przez co piszę po jednym zdaniu na dwa dni. ;~;

1. Taohun - x
2. Hunhan - x
3. Chenlay - x
4. Taoris - x, x
5. Kaisoo - x, x(część pierwsza, część druga), x
6. Baekyeol - x(część pierwsza, część druga)
7. Xiuhanhun - x
8. Chanlay - x
9. Kaitao - x(część pierwsza, część druga)
10. Xiuyeol - x(pierwsza część, druga część)
11. Hunho - x

Gdzie można złożyć zamówienie na opowiadanie?
Tutaj! (kliknij)

Od czego zależy dÅ‚ugość dodawania kolejnych części/opowiadaÅ„? 
Na pewno od weny, jak i czasu. Chociaż staram się jednak dodawać je systematycznie.


Czegoś jeszcze chciałbyś się dowiedzieć? Napisz do mnie w komentarzu!
ZwiÄ…zek: XiuYeol
Gatunek: yaoi
Część: 1



-Minseok! Otwórz wreszcie te drzwi. -ktoś niecierpliwie się dobijał do jego mieszkania.
Zaspany podniósÅ‚ jednÄ… powiekÄ™, po czym drugÄ…. Gdy już oprzytomniaÅ‚, chcÄ…c szybko udać siÄ™ do osoby na zewnÄ…trz, potknÄ…Å‚ siÄ™ o stertÄ™ ubraÅ„, które leżą tu już niezÅ‚y okres czasu. 
- cholera. -przeklął do siebie. -już otwieram, sekundka! -wrzucił na siebie dresy i bluzkę na ramiączka. Pociągnął za klamkę.
-A co pani tu robi? Chyba niepotrzebnie wstawałem... -wycofał się.
-poczekaj. MuszÄ™ z TobÄ… porozmawiać, przy okazji... masz tutaj okropny syf. -zdegustowana spojrzaÅ‚a na jego pokój przez szparÄ™ w drzwiach. 
-wzdychnÄ…Å‚. -proszÄ™ wejść. 
Starsza kobieta, dokładniej jego sąsiadka, zasiadła fotel niedaleko oddalony od łóżka, na którym Xiumin już leżał rozwalony.
-Więc o co chodzi? -spojrzał jej w oczy.
-zamierzasz tak zmarnować swoje całe życie będąc w tej dusznej, malej klatce? Na zewnątrz ostatni raz widziałam Cię z jakieś 4 miesiące temu, naprawdę, bynajmniej w południe. Nie wiem, co Cię tak dręczy. Nie masz żadnych przyjaciół? -przybliżyła się do niego na fotelu z matczynym spojrzeniem. Minseok nie zamierzał nic odpowiedzieć, jedynie leżał zastygnięty, patrząc bez wyrazu na jakiś pusty punkt.
-Ostatnio pytaÅ‚ siÄ™ o Ciebie jakiÅ› chÅ‚opak, ale powiedziaÅ‚am, że nie masz teraz czasu. 
-jaki chÅ‚opak? -jego twarz przybraÅ‚a kamiennÄ… posturÄ™, a na jego czole można byÅ‚o dostrzec kilka zmartwionych 'zmarszczek'. 
-nie wiem, pierwszy raz go na oczy widziałam. Wysoki był, nawet bardzo oraz miał czarne włosy, tyle pamiętam. -z powrotem oparła się o fotel.
-więc dlaczego go do mnie nie przyprowadziłaś?! Kiedy to było? -zdenerwował się.
-myÅ›laÅ‚am, że nie bÄ™dziesz chciaÅ‚ siÄ™ z nikim widzieć.. spokojnie, Minseok, zÅ‚ość piÄ™knoÅ›ci szkodzi. To byÅ‚o dwa dni temu, o ile dobrze pamiÄ™tam. Nie jestem tak mÅ‚oda, jak Ty. Trudno jest mi zapamiÄ™tać maÅ‚o ważne rzeczy. 
-dobra, nieważne. Widzę, że się nie dogadamy. Jeśli jeszcze go kiedyś spotkasz, powiedz mu, gdzie jestem. A teraz muszę się już zbierać. -wygramolił się z łóżka.
-przecież nigdzie nie wychodzisz. -spojrzała na niego.
-masz rację, ja nie, ale Ty tak. Nie mam ani czasu, ani chęci na kontynuacje tej przeklętej rozmowy. -zaczął ścielić kołdrę.
-Do widzenia. -zamknęła za sobą drzwi.
-wreszcie polazła. -odetchnął w duchu. -a teraz muszę pilnie czegoś dokonać.
Rzucając pościel na materac, przyczynił się do włączenia laptopa w trybie większym, niż tylko pilnym.
WszedÅ‚ na facebooka i wpisaÅ‚ w wyszukiwarkÄ™ "Park Chanyeol". ChwilÄ™ siÄ™ wpatrywaÅ‚ w miniaturkÄ™ zdjÄ™cia profilowego, po czym kliknÄ…Å‚. Na wyÅ›wietlaczu pojawiÅ‚ mu siÄ™ dokÅ‚adnie ten chÅ‚opak, którego znaÅ‚ bardzo dobrze oraz ten, który zostaÅ‚ ostatnio spÅ‚awiony przez jego sÄ…siadkÄ™. 
-czego on znów ode mnie chce? -pomyślał.
Wszedł w informacje na jego profilu i od razu jego oczy przykuł adres jego obecnego mieszkania. Wyciągnął telefon i przepisał wszystko dokładnie do notatek.
WyÅ‚Ä…czyÅ‚ laptop i poszedÅ‚ siÄ™ ubrać. WcisnÄ…Å‚ na siebie czarne rurki, na górÄ™ luźny t-shirt i snapback. StojÄ…c już przy wyjÅ›ciu, spojrzaÅ‚ jeszcze na swoje puste pokoje. W jego duszy panowaÅ‚y dwa nastroje- coÅ› w rodzaju niepewnoÅ›ci, strachu oraz drugi, ból samotnego życia, otoczony jedynie kilkoma Å›cianami i jednÄ… sÄ…siadkÄ…. JednÄ… w cudzysÅ‚owie, ponieważ po dzisiejszej wizycie starszej pani, można byÅ‚o zauważyć, iż tylko ona wie i przejmuje siÄ™ jego istnieniem. 
ZamknÄ…Å‚ drzwi na klucz i walnÄ…Å‚ go gdzieÅ› pod dywanik. 
-I tak tu nikt nie zaglÄ…da. -szepnÄ…Å‚ do siebie.
Otworzył plik na telefonie, w którym miał zapisany adres, ku jego szczęściu nie musiał używać żadnych transportów, jedynie 10 minut drogi od niego.
Gdy byÅ‚ już na miejscu, stanÄ…Å‚ i spojrzaÅ‚ na budynek. Mianowicie wielki wieżowiec otoczony z jednej strony parkingiem, a z drugiej ogromnym placem zabaw. 
Niepewnym krokiem udał się do klatki schodowej, chcąc zadzwonić domofonem.
Wiedział, że osoba, którą szuka ma na nazwisko Park, ale nie wiedział, że w jednym budynku może się znajdować, aż tylu mieszkańców z tym samym nazwiskiem.
-No nic. WypróbujÄ™ każdy. -mówiÄ…c to, kliknÄ…Å‚ w przycisk pod numerem 4. 
Zero reakcji.
Po czym kliknÄ…Å‚ w 7. 
-Słucham? -odezwał się niski głos. Minseok zastygł. Znał ten głos. Połknął ślinę. Jego burzliwe emocje kazały mu się odezwać.
-czy rozmawiam z Chanyeolem? -zadał denne pytanie. Wiedział, że to on.
-tak, to ja. W czymś mogę pomóc? -odpowiedział nieporuszony.
-gdybym mógł wejść.. ponieważ muszę porozmawiać. -zatrząsł się.
-dobrze, proszę poczekać. -po kilku sekundach usłyszał dźwięk otwierających się drzwi.
Minseok korzystając z okazji, wbiegł po schodach w poszukiwaniu numeru 7. Cholernie bał się tego spotkania, ale wiedział, że nie może zachowywać się jak ciota, tylko wyjaśnić sprawę jasno.
Zapukał. Mężczyzna automatycznie mu otworzył.
Gdy już ujrzeli swoje twarze, jakby czas siÄ™ zatrzymaÅ‚. SÅ‚owem siÄ™ nie odezwali, tylko patrzyli siÄ™ na siebie, jak zaczarowani. Minseok nie wytrzymujÄ…c presji, rzuciÅ‚ siÄ™ na niego w uÅ›cisku. MiÄ™dzy nimi panowaÅ‚a spora różnica wzrostu, ponieważ Xiumin majÄ…c niespeÅ‚na 175, siÄ™gaÅ‚ Chanyeolowi do klatki piersiowej. 
-Xiumin... nie wiedziaÅ‚em, że przyjdziesz. -powiedziaÅ‚ przestraszonym oraz cichym gÅ‚osem. 
Zza jego pleców wyłonił się wysoki chłopak z czarną grzywką.

Ciąg dalszy wkrótce.
ZwiÄ…zek: KaiTao (trochÄ™ TaoRis)
Gatunek: yaoi
Część: 2
Część: 1
  

Nie mógł uwierzyć w to, że ten typ podrywa Zitao, a ten mu ulega.. i jeszcze te przesłodzone teksty, dość tego. Poczuł, że musi coś zrobić w tej sprawie.

-Tao.. -wypowiedział to cicho przybierając smutną minę, na co ten od razu do niego podszedł.
-co się stało? -przykucnął przy nim kładąc dłonie na jego kolana.
-czy nie mógłbyś zostać ze mną dłużej? na przykład na jakiś tydzień.. tak byłoby mi lepiej się jakoś ogarnąć, zawsze przyda się wsparcie psychiczne. -pogłaskał go po dłoniach opuszkami palców.
-Kai.. wiesz żebym bardzo chciał, ale na jutro mam trochę inne plany.. postaram się trochę urwać wcześniej, dobrze? -odpowiedział przejęty.
-znaczy się.. jeśli bardzo Ci na tym zależy, to nie musisz przychodzić, ale..
-przyjdę. -posłał mu delikatny uśmiech.

Zitao wyglądał na bardzo zatroskanego, ale było mu również smutno. Z jednej strony chciał spędzić jak najwięcej czasu z Jonginem, podczas jego malej depresji, a z drugiej chciał cały dzień z Yifanem.

-Tao, pójdziemy na zakupy? ZgÅ‚odniaÅ‚em, a mam pustÄ… lodówkÄ™. -zamknÄ…Å‚ jÄ… z maÅ‚ym hukiem. 
-no pewnie, przy okazji musimy wstÄ…pić jeszcze do mojego domu po ubrania i tak dalej. -nie oczekujÄ…c na odpowiedź poszedÅ‚ ubrać buty. 


Szli w ciszy. Zitao zaczął dmuchać w zmarznięte dłonie, po czym włożył je do kieszeni.
-bardzo Ci zimno? -Jongin spojrzał na przyjaciela.
-no trochę.. ale i tak zaraz będziemy na miejscu. -wymruczał pod nosem.
-daj. -wyciÄ…gnÄ…Å‚ jego dÅ‚onie i zaczÄ…Å‚ ocieplać. NastÄ™pnie zdjÄ…Å‚ swojÄ… kurtkÄ™ i opatuliÅ‚ niÄ… ramiona Tao. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ sam do siebie, ponieważ wiedziaÅ‚, że czyn, który wykonaÅ‚ na pewno spodobaÅ‚ siÄ™ jego towarzyszowi. 
-Kai, ale przecież będzie Ci zimno.. -spojrzał na niego.
-dla Ciebie wszystko, uwierz mi, że nie będzie. Twój uśmiech mnie ociepla. -złapał go za rękę.
Zitao przystanÄ…Å‚ na chwilÄ™. Nie byÅ‚ pewien czy dobrze dosÅ‚yszaÅ‚. 
-chodź, nie marnujmy czasu. -poklepał go po ramieniu. -to który to Twój dom?
-ten. -wskazał na mały dom z ogródkiem i pociągnął go za rękaw. Wyciągnął z kieszeni klucz i przekręcił go w drzwiach. -wejdź pierwszy.
-nie, Ty przodem. -poklepał go po tyle i zamknął za sobą drzwi.
Jeszcze się nawet nie zdążyli rozebrać, a Zitao już zaciągnął go do salonu.
-Kai, o co Ci chodzi? Nigdy się tak nie zachowywałeś. Tym razem odpowiedź mi na poważnie. -usiadł na fotelu.
-Aj. Tao, czy jeśli ktoś jest dla Ciebie miły, to od razu musi mieć jakiś interes czy coś w tym stylu? Po prostu zależy mi na Tobie. Nie chcę żebyś się przeziębił, ponieważ to wykończyło by mnie w całości. -usiadł obok niego.
Zitao bez słowa wstał i poszedł się pakować. Kai natomiast postanowił rozejrzeć się po mieszkaniu.
-ładnie tu. -pomyślał.
Zobaczył, że na ścianie wisi dużo zdjęć, więc spojrzał na pierwsze. Widniał na nim mały Tao. Wyglądał naprawdę słodko, natomiast na drugim stał na podium odbierając nagrodę za pierwsze miejsce. -czyli już wtedy był mistrzem. -uśmiechnął się z zębami do siebie.
Na kolejne zdjęcia tylko rzucił okiem. Coś przybiło jego uwagę. Od razu zazgrzytał ze złości zębami na widok Krisa. Ich wspólnych zdjęć wisiało z jakichś 10. -ja pierdolę. -wyszeptał.
-jestem już gotowy! -zawoÅ‚aÅ‚ promiennie Tao. 
-Dziwne, że tak diametralnie zmienił mu się humor. Jeszcze przed chwilą był ponury i smutny, a teraz? Sam z siebie się uśmiechnął. -pomyślał.
-okej, w takim razie wracajmy, bo robi się ciemno. -znów złapał go za rękę i wyszli.
Po drodze wstąpili również do sklepu, ale mniejsza o to.


Oboje leżeli już w łóżku pod kołdrą. Oglądali jakiś film, właściwie wybrali go jedynie dla zabicia czasu.
Jongin co jakiÅ› czas zerkaÅ‚ na mÅ‚odszego. ÅšwiatÅ‚o telewizora dokÅ‚adnie padaÅ‚o na jego twarz, dlatego mógÅ‚ widzieć jego każdÄ… rysÄ™. WyglÄ…daÅ‚ tak spokojnie. Oczy Å›wieciÅ‚y siÄ™ od blasku przewijajÄ…cego siÄ™ filmu. Na niebie byÅ‚o sporo gwiazd. Na ich widok od razu przypominaÅ‚ sobie o ciemnobrÄ…zowych skarbach jakie widziaÅ‚ przy powiekach Tao. SpojrzaÅ‚ jeszcze na jego usta. ByÅ‚y do poÅ‚owy otwarte. Malinowe. PrzemierzyÅ‚ wzrokiem na palce. ByÅ‚y dÅ‚ugie i koÅ›ciste. Idealnie komponowaÅ‚y siÄ™ z jego proporcjonalnym ciaÅ‚em. Przez to wszystko nie zwróciÅ‚ uwagi jak mÅ‚odszy powoli kÅ‚adzie mu siÄ™ na ramieniu wtulajÄ…c siÄ™ w jego ciaÅ‚o. Gdy już wyszedÅ‚ ze zdziwienia, objÄ…Å‚ jego ciaÅ‚o i pocaÅ‚owaÅ‚ w policzek. 
-Zitao.. -spokojnie wypowiedziaÅ‚ na co ten siÄ™ poruszyÅ‚. -no? 
-chciaÅ‚bym Ci coÅ› powiedzieć.. ale bojÄ™ siÄ™, że obrazisz siÄ™ na mnie czy coÅ›, a tego bym nie chciaÅ‚. 
-jeÅ›li to nie jest nic obraźliwego to mów od razu, bo jestem ciekaw. -zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ cicho. 
Jonginowi przerwał dzwoniący telefon do jego towarzysza. -poczekaj chwilkę. -zabrał rękę, którą miał wtuloną w starszego i wziął do niej telefon. Kai od razu zobaczył kto do niego dzwoni. Był to oczywiście nie kto inny jak Yifan. A było tak pięknie. Czar prysł. Chciał na zawsze leżeć w tak błogim spokoju z jego ukochanym.. lecz niestety ten drugi kochał inną osobę.
Tao nie odebrał i odłożył telefon na swoje miejsce.
-czemu nie odebraÅ‚eÅ›? -nie ukrywaÅ‚ swojego zdziwienia. 
-ponieważ leżę teraz z ważniejszą osobą dla mnie. -mówiąc to wgłębił się jeszcze bardziej w leżącego obok niego Jongina.
-to co chciałeś mi powiedzieć? -spojrzał w jego kierunku.
Ich twarze znajdowały się centralnie obok siebie.
-jesteś dla mnie kimś ważniejszym niż tylko przyjacielem. Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie Ty nie czujesz tego samego co ja, ale.. po prostu chciałbym żebyś wiedział.. kocham Cię, Tao. Mówiłem Ci, że przez pewną osobę czuję się źle.. miałem na myśli Ciebie i Yifana. To przez to wszytko płaczę wieczorami i w ogóle.. chciałbym być dla Ciebie tak ważny jak on. -odwrócił wzrok i wyjrzał na niebo. Gwiazdy schowały się za ciemną zasłoną, a z jego oczu uroniło się kilka łez.
-ja też Cię kocham, Jongin. -zbliżył się do niego tak blisko, że czuli wymieszany gorący oddech.
Starszy lekko musnął usta Zitao patrząc przy tym jego zamknięte powieki.
Widać było radość, bo drżały.
Odwzajemnił pocałunek i znów na siebie spojrzeli.
-chciałbyś ze mną być? -Kai przeszedł delikatnie palcami po jego karku.
Tao chwycił za telefon i coś szybko napisał.
Chwilę później komórka Jongina zawibrowała.

 Od: sÅ‚oneczko:
"♡"