22. Assigned. - część 1.

0 Comments
Postacie: Chanyeol, Luhan, Jaebum, Kuhn, Bitto, Wooshin, Seungtae, Sunyoul. (reszta w kolejnych częściach.
Gatunek: thriller, yaoi
Część: 1


- Czemu się nie odzywasz? - wyskoczyło mu okienko czatu. Widok ten sprawił, że poczuł się beznadziejnie. Za każdym razem, gdy podjął się próby odpisania, zmazywał całą wiadomość. Nie miał ochoty z nikim teraz pisać, już na pewno nie z osobami ze szkoł.. starej szkoły. Wiedział, że już nic nie będzie wyglądać tak samo. Samotność dopadała go coraz głębiej, dając po sobie spore znaki, a to dopiero pierwszy tydzień. Przywyknął do życia ze sporą grupą znajomych, a teraz siedział i czekał jakby na wyrok. Rodzice stwierdzili, że specjalna szkoła z internatem będzie dla niego najlepszym wyjściem. Słabe oceny, ale wrodzona inteligencja - tak uważają jego nauczyciele oraz psycholog szkolny. Szkołę tę wymyślił dyrektor z tej starszej szkoły. Wszedł na jedną z lekcji i poprosił go do swojego gabinetu. Był mocno zdziwiony, ponieważ nigdy nie sądził, że zostanie w tak brutalny sposób wydalony, przeniesiony? Obawiał się tego co się wydarzy. Naprawdę nie chciał opuszczać domu, miasta oraz szkoły, ale nie miał innego wyjścia. Zostały mu jedynie 2 godziny. 

- Gotowy do wyjazdu? 
- do pokoju weszła jego mama. Zaczęła ogarniać pokój, gdyż wyglądał jak po gigantycznej fali tsunami. - wyłącz wreszcie ten komputer i schodź na dół. Czekamy wszyscy na Ciebie.
Chanyeol nie odpowiedział. Gapił się zaciekle w jeden punkt na ścianie. W nicość. 
Wreszcie podniósł się i wzdychnął. Ze zmęczenia, smutku, złości oraz tego, że nie miał innego wyjścia. Sam nie wiedział, czego tak się obawiał. Nowe otoczenie czasem staje się dobrym wyjściem, ale po zmieniać całe swoje dotychczasowe życie i jakby naradzać się na nowo? To wszystko nie miało sensu. 
Wziął walizki do rąk i wyszedł z pokoju. Schodząc ze schodów ciągnął walizki jakby nie miał kompletnie siły w rękach i chęci do życia.
- Chcieliście, więc jestem. - rzucił torbami na ziemię i spojrzał ozięble na rodziców. - dzięki za to, że mnie nie kochacie. - dodał. Wiedział, że to co powiedział było totalnie dziecinne i głupie, ale nic mądrzejszego nie nasunęło mu się na język. 
- Nie mów tak, wiesz, że tak nie jest. Razem z tatą chcemy jedynie Twojego dobra. - położyła dłoń na jego ramię, ale ten ją zdjął. 
Ojciec z natury mało się odzywał. Chanyeolowi zawsze wydawało się, że on po prostu nie lubił przebywać w jego otoczeniu. W otoczeniu jego własnego syna.
- Nie pieprz bzdur. Jesteś już prawie dorosły, a zachowujesz się jak gówniarz. - posłał mu chłodne spojrzenie.
- to skoro "jestem już prawie dorosły", mógłbym sam zadecydować o swoim życiu? - syknął oschle. 
- Ty znów o tym samym. Nie ma mowy, póki Cię utrzymujemy musisz stosować się do naszych warunków! - prawie wykrzyczał te słowa, krztusząc się,
- nie drzyj się tak po nim. - uspokajała go żona. - mam nadzieję, że w nowej szkole się czegoś nauczy. - rodzice spojrzeli na siebie jednoznacznie, pełnymi smutku oczami. 
Chanyeol nie wiedział jak to odebrać. Nie zrozumiał co miało oznaczać ich zachowanie, ale się nie odezwał. Był zbyt bardzo przejęty swoją przyszłością. Czy można kogoś, komu będzie mógł zwierzać się i wzajemnie? Miał bardzo dużo pytań w głowie, o wiele za dużo. 

Po godzinie dotarli na miejsce. Budynek był przeogromny, z setkami okien i dużym ogrodem.
- co ja tu robię? - pomyślał. Nie mógł ukryć podziwu, jak i zdziwienia.
- No nic.. to pora na nas. - mama spojrzała mu prosto w oczy. - nie wiem kiedy się zobaczymy, mam nadzieje, że wkrótce. - nie wytrzymała i podbiegła, aby go uścisnąć. 
Chanyeol odwzajemnił uścisk i dał znak ręką, aby jego tata się do nich przyłączył. Ojciec głęboko westchnął, jednak uległ pokusie i poklepał syna po plecach. 
Już wycofywali się z powrotem do auta, gdy zatrzymał ich głos Chanyeola.
-Trzymajcie się. - uśmiechnął się do nich, ale tak naprawdę szczerze. Pierwszy raz od kilku dni.
Jeszcze na chwile stanął i patrzył jak odjeżdżają, zanim nie zniknęli w mgle. 

Wziął bagaże do dłoni i rozejrzał się. - zgaduje, że tędy powinienem pójść. - pomyślał.
Wszedł w głąb ogromnego ogrodu. Był przepiękny. Pełno drzew wiśni i ławek. Można powiedzieć, że różowe liście zajmowały całe wyznaczone miejsce. Poczuł jak nogi mu się uginają, chciał tu zostać dłużej. Po kilku minutach ocknął się i poszedł dalej. W końcu przedarł się przez obiekt, który sprawiał, że czuł się szczęśliwy wewnątrz i doszedł do drzwi frontowych. Na zewnątrz nie było nikogo, jakby już trwały lekcje. Możliwe, że uczniowie dopiero się przygotowują do lekcji w swoich pokojach albo są zbyt poukładani i w szkole słowem się nie odezwą.
Pchnął szklane drzwi i wszedł do środka. Ujrzał barierkę, która blokowała przejście na korytarz. Zaczął ją pchać, ale ta nie ruszała. - co jest?! - złościł się.
- Przepraszam, co Ty robisz? - spojrzał na niego mężczyzna ubrany w czarny żakiet. Na jego twarzy widniały stare zmarszczki i trud życia.
- nic.. ja tyl..ko..  - zawstydził się swoim zachowaniem i skulił głowę. Zauważył, że mężczyzna, którego ujrzał był odpowiedzialny za otwieranie bramki, aby żaden przypadkowy człowiek nie mógł wejść.
- wchodź. - skinął mu głową.
Chanyeol nie oglądał się za siebie i czmychnął do środka. Zobaczył całkiem sporo uczniów, wszyscy płci męskiej. Wszyscy z chłodnym wyrazem twarzy, posępni, niektórzy niscy, wysocy, umięśnieni. Zauważył, że mieli na sobie mundurki, lecz inne niż wszędzie indziej. - ciemne żakiety, na których odwrocie widniał jakiś znak, pod spodem albo biała koszula albo czarna obcisła bluzka i bojowe spodnie. Mimo tak dziwacznego ubioru, wydawali się porządni, a cała szkoła wyglądała na dobrze zorganizowaną. Postanowił do kogoś podejść, aby ten pomógł mu nieco ogarnąć nową szkołę.
Pierwszą osobą, którą ujrzał był wysoki chłopak, czarne włosy do góry i twarz bez jakiegoś konkretnego wyrazu.
- Ej. - zapukał mu od tyłu w ramię. - chłopak automatycznie się odwrócił i spojrzał wlepiając ślepia w Chanyeola. Poczuł, jakby nieznajomy zaraz miał się na niego rzucić ze wściekłością, dlatego cofnął się o krok.
- czego?! - zasyczał mu prosto w twarz.
- przepraszam, jeśli Cię uraziłem.. chciałem tylko - brutalnie mu przerwano.
- kim Ty w ogóle jesteś? Znamy się? - posłał mu podejrzliwe spojrzenie.
- jestem tutaj nowy. - poprawił bluzę.
-aa, no i wszystko jasne. - cwaniacko się zaśmiał. - słuchaj, młody. Jeszcze raz wejdziesz mi w drogę, a Twoje życie zakończy się na tym etapie. - spojrzał mu w oczy. - ma się rozumieć?
- ta. - wycofał się. Poczuł jak zaczął ogarniać go smutek. Radość, która przeszyła jego ciało po przejściu przez ogród nagle wyparowała. Nie wiedział, że tak trudno teraz o znajomego.
Zobaczył, że ktoś mu się przygląda z odległości kilku metrów. Podniósł głowę i ujrzał tam chłopaka o drobnej budowie, z blond włosami. Wydawał się być inteligenty. Postanowił, że oleje tę całą sytuację i na własną rękę poszuka gabinetu dyrektora. Ruszył na przeciwko siebie, gdy blondo-włosy chłopak zatrzymał go swoją ręką.
- Nie przejmuj się nim. - spojrzał na niego porozumiewawczo. - on naprawdę nie jest taki zły, tylko tak się zgrywa przed nowymi. - posłał mu uśmiech.
- nawet nie zamierzałem. - ziewnął.
- wiesz już do której grupy Cię przydzielono? - zadał mu pytanie, nie spuszczając z niego wzroku.
- nie wiem, dopiero co przyszedłem. - Chanyeol patrzył się ciągle przed siebie. - mógłbyś mi powiedzieć, gdzie znajduje się gabinet dyrektora, czy coś w tym rodzaju?
- chętnie bym Cię zaprowadził, ale tu nie ma dyrektora. - powiedział spokojnym głosem.
- nie ma? - nie ukrywał zdziwienia.
- jest Kuhn. To on się tym wszystkim zajmuje. Pomagają mu jeszcze Changhyeon i Seungtae. - powiedział jakby znudzony.
Na twarzy chłopaka wymalował się jeden wielki znak zapytania. O kim on mówił i czemu w tej szkole nie było dyrektora?
- mów mi Luhan. - podał mu dłoń, aby ją uścisnąć.
- Chanyeol. - odwzajemnił gest. - w takim razie, gdzie mogę udać się do swojego pokoju? - zmienił temat.
- zależy gdzie Cię przydzielą. Możesz trafić do Wilków, Rekinów lub Jeleni.Wszystko zależy od Twoich sprawności. Żeby trafić do Wilków musisz być szybki i inteligenty, do Rekinów potrzebujesz mieć dużo siły, a żeby trafić do Jeleni trzeba być spokojnym i mieć dobrze poukładane w łepetynach. - popukał się po głowie, aby zaznaczyć siłę jego wypowiedzi.
- nie rozumiem.. myślałem, że to normalna szkoła. O co chodzi z tymi przydziałami? - dopytywał się.
- to Ty jeszcze o niczym nie wiesz? - nagle twarz Luhana przybrała kamienny wyraz.
- a o czym miałbym wiedzieć? - spojrzał na niego nie rozumiejąc.
- idziemy. - pociągnął go za rękę.
Chanyeol w ostatniej chwili podniósł swoje bagaże z ziemi i dogonił szybkiego kroku swojego nowego znajomego.
Po jakiejś minucie blondyn zatrzymał się przy białych drzwiach.
- Słuchaj. Wejdziemy tam razem i póki nie pozwolą Ci mówić, nie odzywaj się. - na ogół uśmiechnięta twarz chłopaka zmieniła się w poważną. Chanyeol przytaknął posłusznie. Nie wiedział, co go czeka. Bał się tego, co powiedział mu Luhan. Brak dyrektora, jakieś przydziały. O co do cholery w tym wszystkim chodziło?



You may also like

Brak komentarzy: